Top menu

Cmentarna kasa

W Sejmie ruszyły prace nad nowelizacją ustawy z 1959 r. o chowaniu zmarłych. Wiele wskazuje na to, że w Polsce wciąż może być trudno pochować najbliższych zgodnie z ich wolą i światopoglądem

Ważniejsza jest wola nekrobiznesu i Kościoła. W maju upadł przystający do naszych czasów projekt SLD, który dotyczył chowania zmarłych. Zezwalał m.in. na ogrody pamięci i wzajemne chowanie się osób pozostających w związkach partnerskich.

W Polsce zmarłych wciąż chowa się na podstawie przepisów z 1959 r., które w znacznej części są kopią prawa sprzed drugiej wojny światowej (z 1932 r.).

Projekt PSL zakłada m.in. wprowadzenie obserwacji zwłok przez 24 godziny od zgonu i uregulowanie kwestii kremacji (w istniejącej ustawie nie jest uwzględniony proces spopielenia).  Autorzy chcą rozszerzyć katalog dopuszczalnych miejsc pochówku o nisze i groby urnowe - istniejące w rzeczywistości, ale nieuregulowane w prawie. Nie dopuszczają jednak pochówku poza cmentarzem, czyli np. rozsypaniu prochów w ogrodzie pamięci. Ujednolicone ma też zostać prawo do grobów ziemnych i murowanych. Te drugie też trzeba będzie opłacać co 20 lat.

Obecnie około 20 proc. pogrzebów odbywa się przy urnie z prochami.  Może to być związane z ostatnią wolą zmarłego, ale też z kosztami, które są tu znacznie niższe niż w przypadku tradycyjnego pogrzebu. Za samo miejsce na tradycyjną trumnę trzeba zapłacić od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych, a miejsce w parku pamięci to koszt około 100 zł. Taka ceremonia nie pociąga za sobą też kosztów transportu ciała, zarobków grabarzy czy opłat kościelnych. Po zmniejszeniu ponad dwa lata temu zasiłku pogrzebowego z 6 do 4 tys. zł coraz więcej osób, również ze względów ekonomicznych, decyduje się na kremację. Rozsypywanie prochów chociażby  w ogrodach pamięci, które - nielegalnie - funkcjonują przy cmentarzach, nad morzem, w górach itp. - jest zabronione również przez Kościół. Ogrody pamięci istniały w naszym kraju od lat 90 -tych do nowelizacji ustawy w 2007 r. i od tego czasu są nielegalne.

Prawo do grobu ziemnego  trzeba odnawiać po 20 latach (wniesienie stosownej opłaty - ok. 300 zł). Jeśli właściciel tego nie zrobi, to zarząd cmentarza może sprzedać prawo do tego miejsca innym. Obecnie prawo do grobu murowanego, z miejscem na więcej niż jedną trumnę, wykupuje się raz na zawsze - projekt zmian zakłada, by prawo do murowanych wieloosobowych grobów oraz miejsc w niszach na urny również trzeba było przedłużać, oczywiście wnosząc stosowne opłaty na rzecz zarządu cmentarza.

Zmartwychwstanie ciała?

Do projektu PSL wiele uwag mają lekarze patomorfolodzy, którzy mają nadzieję, że będą mogli uczestniczyć w pracach nad kolejną nowelizacją ustawy cmentarnej. Ich sprzeciw budzi przede wszystkim ten zapis: „Zwłoki nie mogą zostać zamknięte w trumnie, poddane balsamacji, zamknięte w chłodni, pochowane lub spopielone przed upływem 24 godzin od chwili zgonu, z wyjątkiem przypadków pozbawienia lub zmiażdżenia głowy”. W pierwotnej wersji projektu w ciągu pierwszej doby od śmierci zakazywano też przeprowadzenia sekcji zwłok. Jeśli zakaz zostałby utrzymany, to patomorfolodzy wykonujący sekcję dopiero dobę od śmierci (jeszcze poza chłodnią, co przyspiesza proces gnicia) mieliby ustawowo utrudnione ustalenie jej przyczyn czy narzędzia zbrodni, nie mówiąc już o pobieraniu organów do przeszczepów. Jeśli 24-godzinne obserwacje rzeczywiście wejdą w życie, to szpitale będą musiały znaleźć na przechowywanie zmarłych odpowiednie miejsca i stworzyć dodatkowe etaty dla obserwatorów. Krajowy konsultant w dziedzinie patomorfologii prof. dr hab. Radzisław Kordek mówi, że dziś zazwyczaj ciało zmarłych wkładane jest do chłodni po kilku godzinach, bo ten czas wystarczy kompetentnym lekarzom, by kategorycznie stwierdzić zgon. Dodaje, że jego zdaniem postulat wydłużenia tego czasu jest odpowiedzią na pewne zapotrzebowanie społeczne, wynikające z wiary, że ze śmierci można się w cudowny sposób wybudzić. Wprowadzenie obserwacji wydłuży okres przygotowania do pogrzebu, a za każdą dobę, w czasie której ciało przebywa w domu pogrzebowym, trzeba zapłacić.

Do prac nad ustawą w połowie lipca zgłosiła się Polska Izba Pogrzebowa zrzeszająca pół tysiąca przedsiębiorców pogrzebowych. Izba zapowiedziała, że będzie zabiegać m.in. o „utrzymanie obowiązku chowania zmarłych, szczątków lub prochów ludzkich jedynie w grobach” oraz o „wzmacnianie zakazu rozsypywania prochów i chowania zmarłych poza cmentarzami”, z wyjątkiem „księży i osób zasłużonych”, które powinny być chowane „na terenie świątyń i kościołów”. Te i inne deklaracje nekrobiznesu pokrywają się ze stanowiskiem wyrażanym przez część hierarchów kościelnych. Dwa lata temu biskupi w wystosowanym do wiernych liście napisali, że „obrzędy pogrzebowe z mszą św. powinny być celebrowane przed kremacją ciała zmarłego” oraz że „Kościół zezwala na kremację, jeśli nie podważa wiary w zmartwychwstanie ciała. Nadal jednak zaleca i popiera biblijny zwyczaj grzebania ciał zmarłych”. Jeden z biskupów powiedział nawet, że pomysły rozsypywania prochów „rodzą się w chorych głowach”. A w prawie kanonicznym nie ma zakazu rozsypywania prochów, więc trudno to uznać za grzech.

Izba pod płaszczykiem walki o wartości katolickie zwalcza rozsypywanie prochów nawet w przycmentarnych ogrodach pamięci, nie mówiąc już o rozsypywaniu ich poza cmentarzami, bo przedsiębiorcy nie mogą na nich zarobić tyle co na pochówkach, również urn, w tradycyjnych grobach – mówi Krzysztof Wolicki, który od wielu lat prowadzi firmę szkolącą osoby związane z branżą funeralną. Miejsc na cmentarzach jest coraz mniej i to skłania do szukania alternatywnych form pochówku, jak choćby stosowane w wielu krajach europejskich rozsypywanie prochów w wyznaczonych miejscach. Z punktu widzenia finansowego firmom pogrzebowym zależy na tym, by można było odzyskiwać i odsprzedawać te murowane groby, bo wtedy interes się kręci – mówi inna osoba z branży. Izba nie chce tworzyć ogrodów pamięci, bo po prostu nie można na nich zbyt wiele zarobić. Zorganizowanie pogrzebu tradycyjnego przynosi większe profity finansowe.

Pieniądze rządzą więc nami nawet po śmierci.  Papież Franciszek w czasie niedawnego domowego spotkania z kapłanami zaapelował do nich, by nie brali pieniędzy za udzielane wiernym sakramenty. Przekonywał, że "człowiek, który przychodzi do Kościoła, powinien w nim czuć się jak w domu, a nie jak ktoś, kto jest wykorzystywany". W większości parafii płacimy jednak za sakramenty. Niektóre publikują sztywny cennik usług. Ceny za pogrzeb wahają się od 50 zł do nawet 4 tys. zł.

Źródło: http://www.usc.pl/aktualnosci;439;